Zabiegana


Nie ma to jak zabiegane życie. Nie, serio, zabiegane życie jest spoko. Tylko gorzej, jak ostatni miesiąc wakacji sobie człowiek tak zorganizuje, że praktycznie żyje na walizkach. Wtedy już nie jest aż tak ciekawie.
Za równo tydzień lecę na Majorkę. Dziewięć dni spokoju, ciepełka, basenu i drinków z palemką – a przynajmniej taki jest plan. W przerwach między pływaniem i suszeniem się zamierzam zająć się pisaniem. Teraz nie mam już żadnych wymówek: chwilowo urlop od Ławy, „... czykropki” też ogarnęłam (powinny ruszyć w październiku, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, watch this space), nie będę siedzieć w Internecie ani przy X-Boxie… Jeśli w takich warunkach się nie ogarnę i „Sukcesji” nie skończę, macie prawo trzepnąć mnie w łeb i opieprzyć z góry na dół.
A potem powrót, dwa dni na przepakowanie i aklimatyzację do brytyjskiej pogody i welcome back, Oxford. W sumie nawet się cieszę, fajnie będzie znów pospotykać znajome twarze, potańczyć, potolkienić i pouczyć sześciolatka angielskiego. Tylko perspektywa nauki nie napawa mnie zbytnim entuzjazmem. :P No ale wszyscy sempai mówili, że trzeci rok jest najprostszy i najlżejszy, nie zamierzam się uczyć dodatkowego języka, nie będzie już wykładów, więc spodziewam się jakichś siedmiu godzin zajęć w tygodniu. Łuhu! A że bieda mnie teraz przydusiła, to zapukam do woźnego wydziału orientalistyki, czy nie zatrudniłby mnie znowu w wydziałowej kawiarni. Kokosów tam nie zbiję, ale lepiej te pieniądze mieć niż nie, a i dwie godziny pracy w tygodniu w kawiarni nie są zbytnio męczące, w ciche dni będę sobie mogła poodrabiać zadania domowe albo coś. A z woźnego jest równy gość, on jako jedyny cokolwiek na tym wydziale wie, to tym bardziej – uwielbiam ludzi, na których można polegać i którzy coś wiedzą, w odróżnieniu od większości moich nauczycieli i wykładowców.
Ech, i tak sobie myślę, iloma to ja rzeczami się zajmuję i w sumie to się nawet dziwię, jak ja daję radę. No dobra, nie dziwię się, bo nie zawsze daję radę. :P Ale chyba aż tak źle być nie może, skoro jeszcze to wszystko mi się nie sypie na głowę. Jednak o ileż przyjemniej by było, gdyby wszystko szło gładko. Na przykład gdyby poza Miękko i mną ktoś jeszcze coś na Ławie oceniał, ba!, chociaż dawał znaki życia i zainteresowania. Albo gdyby wszyscy dziennikarze „Proliteracji” zorganizowali się na tyle, by wysyłać teksty na czas, choćby i ten najbardziej ostateczny termin (może jestem dziwna, ale naprawdę nie rozumiem, jak można sobie tak kompletnie zignorować pierwszy termin, który dawał wszystkim trzy miesiące na sprawdzenie tekstów oraz zrobienie składu). Ale niech już będzie, pewnie wybrzydzam i takie tam, więc może lepiej módlcie się, żebym się nie dorwała do tyranicznej władzy nad światem, bo może i wszystko byłoby poukładane i zorganizowane, może i zrobiłabym wielkie czystki językowe (w sensie aby wszyscy mówili lub przynajmniej pisali poprawnie), ale pewnie na świecie zrobiłoby się nudniej, a to właśnie różnorodność ciekawi. Uff, co za zdanie-kolos! :P
Nic to. Jak wspomniałam, na razie mam na Ławie urlop, więc tym się martwić nie muszę, korekta większości tekstów na Proliterację została zrobiona (czyt. wszystkich, które zostały mi podesłane) – to już dwie rzeczy, które nie będą mi spędzać snu z powiek. Jeszcze tylko poprawić chociaż niektóre rzeczy, które wytknęła mi Panna Szafranna w swojej analizie „Sukcesji”, zebrać wszystkie składniki, aby w piątek zrobić mojej Mamie genialny, czekoladowy tort urodzinowy, a później zostanie już tylko pakowanie się na wyjazd. I niech nic się pod moją nieobecność nie wali, bo nie zamierzam powracać do chaosu i dezorganizacji. Serio mówię. ];->
Trzymajcie się ciepło,

9 thoughts on “Zabiegana

  1. O widzisz, a ja się właśnie zastanawiałam, jakim cudem Ty to wszystko ogarniasz - tyle aktywności internetowej, pisanie, uniwersytet, życie...! A tu się okazuje, że Chiyo jest po prostu świetnie zorganizowana, a i czas na drinki z palemką znajduje! I na upieczenie tortu... Aż ślinka cieknie!
    Fajnie, że masz możliwość takiego dorobienia w roku akademickim. Świetna oferta, naprawdę, szkoda, że na moim wydziale nie ma czegoś takiego, a i w pobliżu coś ciężko znaleźć, tym bardziej, że plan zajęć pewnie znowu będzie wyglądał jak ser z dziurami ;F. Z drugiej strony, uwielbiam ten rozgardiasz. O ósmej angielski, a w tym samym czasie podstawy prawa autorskiego w zupełnie innej części miasta. Polonistyka poznańska uczy rozdwajania! :D A potem długie godziny w bibliotece, obiad w bistro i wieczorne pogaduchy z profesorem na edytorstwie, szkoda tylko, że najlepszy agent - Doktor, który spóźniał się od 15 minut do dwóch godzin - zarezerwowany jest tylko dla pierwszorocznych. ;C
    Wracając do Proliteracji - jestem zachwycona, pierwszy numer był świetny, na razie tylko pobieżnie przeglądałam, ale super ciekawe tematy od razu wpadły mi w oko! Szkoda tylko, że drugi numer nie daje mi się przeczytać. Po ściągnięciu zawiesza mi się na siódmej stronie i dalej ani drgnie. ;C
    W każdym razie, życzę Ci relaksu na Majorce. Może spotkasz Rafę Nadala. Wtedy złap go dla mnie, wskoczę w jakiś tani samolot i odbiorę przesyłkę. ^ ^
    A mogę jeszcze zapytać, ile czasu mniej więcej tworzysz Sukcesję?

    ReplyDelete
  2. Organizacja jest kluczem do mojego życia. Nie potrafiłabym żyć bez organizowania sobie czasu, bo wtedy lenistwo zwyczajnie przejęłoby nade mną kontrolę, siedziałabym na dupie przed komputerem czy konsolą (czy czymkolwiek innym niewymagającym ruchu), wpieprzała słodycze i tyła. :P A tort będzie cacy-bubu, mówię Ci! O, taki będzie: http://www.bbcgoodfood.com/recipes/3092/ultimate-chocolate-cake
    To, niestety, też tylko jedyna taka oferta. Jedną z zasad na Oksfordzie jest to, że studenci nie mogą podejmować pracy, bo mają się skupić na nauce, a jedynymi wyjątkami od tej reguły są oferty pracy od samego uniwersytetu. Czego z kolei nie ma tak wiele. Mi się udało, że na moim wydziale jest ta cała kawiarnia, w dodatku odkąd pamiętam zawsze pracowali tam tylko japoniści, więc wszyscy jesteśmy z czyjegoś polecenia i mamy monopol na ten biznes. ;]
    Ułaaa, to Tobie potrzeba zmieniacza czasu z "Harry'ego Pottera i Więźnia Azkabanu" (chyba tak to się nazywało, nie?). Faktycznie, można sobie trochę pobiegać po mieście, co z kolei też aż takie wygodne nie jest, bo Poznań jest trochę duży, ergo ma dużo ludzi, a jak jest dużo ludzi, to oni zawsze znajdą sposób, aby wleźć na drogę akurat tym spieszącym się. :?
    Tja, sporo osób mówiło, że drugi numer się wolno ładuje, jeśli w ogóle. Nasza świeża krew od składu mówi, że to wina zdjęć, które są duże i przez to się dłużej ładują. Ale teraz jak już mamy speca (notabene, chyba na podobnym kierunku co Ty, bo też ma zajęcia z edytorstwa), to takich problemów być nie powinno. Napisałam już do Dagi i czekam tylko na odpowiedź (nie wiem, ile to zajmie, ale mam nadzieję, że uda się przed 19-tym).
    Dobra, teraz wyjdzie ze mnie nieobeznanie w świecie, ale... kto to Rafe Nadala? Żebym wiedziała, kogo wypatrywać i łapać. ^^""""
    Łojeny, za dużo. xD Już trzeci rok leci od rozpoczęcia pisania, mam ostatnie trzy rozdziały i epilog do napisania i wtedy będzie tak długo wyczekiwany przeze mnie koniec. Tylko muszę się skupić i zignorować chociaż na moment te wszystkie rozpraszacze, co jednak łatwe nie jest. xD

    ReplyDelete
  3. Wiesz co? To chyba dobrze, że ten tort jest na razie w sferze internetowej, a później czasoprzestrzeni brytyjskiej, bo rzuciłabym się na niego i pożarła cały. Z podstawką.
    Zmyślne to oksfordzkie prawo. Szkoda, że dosyć drastyczne. Nawet ulotek nie można roznosić w weekendy? :O
    Zmieniacza czasu nikt mi niestety nie zaoferował, musiałam biegać od jednego doktora do drugiego, mówić, że nie mogę zamienić godzin, i ostatecznie coś mi się udało ugrać. Ale moje życie byłoby ze zmieniaczem czasu o wiele łatwiejsze. Albo chociaż jakiś kominek Fiuu! Żeby nie musieć korzystać z tramwajów, które - od kiedy Kaponiera jest nieczynna - nigdy nie jeżdżą tak, jak trzeba. ;C
    AAAA nie znasz Rafy? Proszę bardzo, w takim razie ja mam zaszczyt przedstawić Ci Rafaela Nadala, jednego z najlepszych tenisistów na ever, długo pierwszą rakietę na świecie, przystojnego, utalentowanego Hiszpana, który niestety ma kontuzję i wypoczywa na rodzimej Majorce. Może rozumem nie grzeszy, ale umie rozbawić do łez i jest taki słodki! Tutaj w teledysku Shakiry: http://www.youtube.com/watch?v=_3-GiVIE8gc, a tu w jednym z ulubionych filmików, który zawsze, ale to zawsze poprawia mi humor! http://www.youtube.com/watch?v=JsMhdAowzT0
    Trzeci rok? To tak średnio. Biorąc pod uwagę dzieła Tolkiena oraz średni czas stwarzania powieści przez mojego kochanego Irvinga (około pięciu lat), to nie ma co się spieszyć. Najważniejsze jest to, że wiesz, że skończysz, u mnie zawsze był z tym problem (i tak TCB Heaven piszę już 4 rok... Na szczęście koniec już widać :D). Ale i tak życzę Ci dużo czasu do pisania i chęci. Nie masz przypadkiem tak, że jak już wszystko obmyśliłaś w głowie, to potem nie chce się tego za bardzo przelewać na papier? Czasem mi się to zdarza i to jest chyba naj-gor-sze!

    ReplyDelete
  4. Mama mistrzem ogarniania od zawsze, Boże, jak ja bym chciała chociaż w połowie ogarniać tak jak Ty (i nie gadać, że Ci też nie wszystko wychodzi!). Ale fakt, jak "Sukcesji" nie ruszy, to obiecuję opieprzyć z góry do dołu *patrzy sobie w bok, kopiąc pod łóżko jeden z ważniejszych rozdziałów Ponoći*. I Majorka. Hate you so much, o. Nigdzie nie byłam w tym roku, nie ma pieniędzy, niczego nie ma. Wiesz, w sumie mogłabyś przejąć władzę nad światem. Jak będziesz przesadzać, zawsze można powiedzieć: oj, Maaaamo :*

    ReplyDelete
  5. @Nesia
    To może umówmy się tak: jak następnym razem będę w Poznaniu, Ty opłacasz składniki, a ja Ci upiekę, co chcesz. Może być? :)
    Nawet ulotek nie można. To znaczy, podejrzewam, że jeśli się jest zmyślnym i zdoła się ukryć fakt o pracy, to by przeszło, ale tu by już trzeba się naprawdę popisać zdolnościami organizacyjnymi, żeby ze wszystkim zdążyć i jeszcze nie wpaść.
    Ojej, no to faktycznie, przepis na wieczorne padanie na łóżko bez sił. :o
    Nie przepadam zbytnio za tenisem, więc nie kojarzę zbytnio sportowców. Ale sympatyczny z niego gościu, taki że oooo, bless mu. ^^ Będę faceta wypatrywać, aczkolwiek Majorka jest całkiem spora, a hoteli na niej że ło-ho, ale jak go zbystrzę, to coś załatwię. :)
    Och, wiadomo, zawsze znajdzie się ktoś, kto pisze dłużej, ale jak dla mnie to póki co rekord - nigdy niczego nie tworzyłam tak długo. I nie, w ogóle tak nie mam. Powiem więcej, mam odwrotny problem: jeśli czegoś nie zaplanuję odpowiednio szczegółowo albo jeśli nie wiem, co się wydarzy, to nie potrafię pisać. Wszelkie moje przestoje i bloki wynikały i wynikają nadal właśnie z tego. Jak mam plan, jak wiem, co się wydarzy, jak się wydarzy, jak wpłynie na dalsze wydarzenia, jeśli zdarzają mi się przebłyski, w których nie tylko widzę całą scenę, ale też w mojej głowie opis czy dialogi powoli tworzą się same - wtedy zapieprzam na klawiaturze jak dzika. Jeszcze mi się nie zdarzyło przelać zbyt wiele energii w planowanie, aby potem nie starczyło na tworzenie. I oby tak pozostało. ^^

    @Siaman
    No dobra, to tego nie powiem. Powiem za to, że bycie tak zorganizowanym ma też złe strony, jak właśnie to, że trudno znaleźć kogoś równie ogarniętego, na kim mogłabym polegać.
    Spoko-Orinoko, "Sukcesja" zostanie zakończona, bo potrzebuję przerwy. Nie tyle od pisania, w końcu to i tak idzie mi ostatnio rzadko i w ogóle, ale od myślenia o pisaniu (albo że powinnam, albo planowanie tego, co napisać). A dostałam ostatnio ekstra kopa, jak ustawiałam automatyczną publikację kilku następnych odcinków i tak bardzo wizualnie do mnie dotarło, że, kurna, w tym miesiącu zakończymy pierwszą część. @_@
    Haha, a akurat ostatnio komuś mówiłam, że jestem tak evil jak pluszowy Stalin - może faktycznie pisana jest mi władza nad światem? :P

    ReplyDelete
  6. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  7. Jak nie będę na diecie, to spoko! :D
    Miło dowiedzieć się nowych rzeczy o tradycjach z innych państw, zwłaszcza tych uniwersyteckich. Na UAM raczej takich nie ma. Oczywiście, uczelnia do starych nie należy, ale brakuje różnych smaczków, nawet jeśli bywają dokuczliwe. ;)
    Kurczę, tenis to jest jeden z niewielu sportów, które naprawdę lubię. Rozgrywki śledzę z wielkim zaangażowaniem, a nawet w zeszłym roku zaczęłam się uczyć gry, ale to tylko w ramach wf - ten sport jest jednak nie na każdą kieszeń. Mniemam, że jeśli uda Ci się ustrzelić Nadala, to będę mogła z nim robić inne rzeczy. ;P
    Wow, z tym pisaniem to masz dobrze! Osobiście mam tak, że faktycznie, dobre dialogi lepiej tworzy się przy wcześniejszym namyśle (choć też nie zawsze), ale jeśli historia w mojej głowie jest wymyślona od początku do końca, w każdym najmniejszym detalu, to wcale mnie nie cieszy. Dlatego poniekąd Ci zazdroszczę. :)

    ReplyDelete
  8. Na diecie? No weź, zrównoważymy takie ciacho tańcami albo czymś. A przyznam nieskromnie, że wyszło jak cacuszko. ^^
    Oksford jest pełen różnych dziwacznych zasad, podejrzewam, że sama znam wyłącznie mały odsetek. Chociaż nie wiem, czy poznanie ich większej ilości wpłynęłoby dobrze na mój stan umysłu... :P
    Jedyny sport jaki w miarę śledzę to snooker. A ostatnimi czasy nie bardzo, bo wszelkie ważne rozgrywki są wtedy, kiedy jestem w Oksfordzie, a tam nie posiadam telewizora, podczas gdy za oglądanie relacji z BBC na żywo mogliby mnie złapać, bo nie płacę abonamentu telewizyjnego. Więc tylko zbieram suche fakty, a wszelkie gry oglądam albo przypadkiem, jak się natknę w pubie czy centrum handlowym (chyba puszczają to wyłącznie dla pokazania, jak ładnie dany telewizor wyświetla kolory :P), albo w domu, jeśli uda mi się zsynchronizować.
    Ostatnią rzeczą, którą pisałam kompletnie bez żadnego planu było, trochę paradoksalnie, moje pierwsze dzieło w życiu. Miałam lat 7 i stworzyłam "Książkę o mądrym psie", ale pomysłu to tak nie ma w sumie żadnego (podobnie jak fabuły). :P Wszystko inne później nawet jeśli nie było starannie zaplanowane, to planowałam przynajmniej na tyle, że wiedziałam, co się wydarzy i w jakiej kolejności. A teraz jak jeszcze do tego planowania dochodzi pilnowanie, aby w tekście nie tylko coś się działo, ale żeby to dzianie się jeszcze miało sens - tym sprawniej mi się pisze z jakimś planem. Chyba zboczenie osoby zorganizowanej. :P

    ReplyDelete
  9. Skąd ja znam tę potrzebę zorganizowania sobie każdego dnia, tygodnia, miesiąca etc. ;) Uwielbiam mieć wszystko zorganizowane i poustalane (przede wszystkim z samą sobą) i mocno mnie drażni, gdy mi się mój plan rozwala.
    Od dość dawna zauważam, że - paradoksalnie - zazwyczaj im więcej pracy, tym łatwiej i lepiej idzie organizacja. Nie wiem, na czym to polega, może mózg czuje się zmotywowany do ogarniania, gdy jest sporo do ogarniania?
    Mam nadzieję, że pobyt na Majorce miałaś udany. I rownie udanego początku roku akademickiego :)

    ReplyDelete

Obserwatorzy

Szablon: LifeThemes. Obrazek: DeviantArt (autor niezapisany). Powered by Blogger.