Który dzisiaj?




Oxford powinien zacząć używać hasła reklamowego. Mam nawet pomysł: „University of Oxford – zaginamy czasoprzestrzeń”. True story, słowo daję. Nie znam innego miejsca, które zaginałoby czasoprzestrzeń w równie mistrzowski sposób.
Rok szkolny podzielony jest tu na trzy semestry liczące po osiem tygodni każdy. A więc dwadzieścia cztery tygodnie w sumie. Co znaczy, że rok szkolny równa się połowie roku kalendarzowego. Co znaczy, że trzyletnie studia tak naprawdę trwają półtora roku, a czteroletnie – dwa lata. Mózg rozjebany? Tak na dobry początek chyba.
Dziś jest ostatni dzień drugiego tygodnia semestru. Jednocześnie dopiero i aż drugiego tygodnia. Hmm, że co? Tak, dopiero i aż drugiego tygodnia. Dopiero, gdyż siedząc tu od tygodnia przed semestrem, człowiek czuje, jakby to już trzeci tydzień powinien się kończyć. A aż, ponieważ jutro będzie już trzeci tydzień. Po trzecim przychodzi czwarty, a czwarty jest połową semestru. A chyba każdy wie, że od połowy wszystko już idzie z górki. No i nie zapominajmy, że na czymś ten czas musi upływać – kiedy jednak tak sobie przepływa między palcami? Nie mam pojęcia.
Zaginanie czasu już mamy, zagnijmy też i przestrzeń. Dziesięć minut spokojnym spacerkiem – odległość duża, mała, zrozumiała? W większości wypadków mała lub zrozumiała, nieprawdaż? Nie w Oksfordzie. Jeśli spacerkiem trzeba gdzieś zapieprzać całe dziesięć minut, to ło ho hooo, panie, weź pan rower, bo padniesz ze zmęczenia! A, żeby było jeszcze ciekawiej, w dziesięć minut na piechotę pan ów zajdzie dalej, niż gdyby wsiadł w autobus. Jeżdżenie po centrum (ekhm, w sensie centralnej części, nie wyobrażajcie sobie aż tak wiele) Oksfordu autobusem czy jakimkolwiek pojazdem na czterech kółkach jest koszmarem i sugeruję polubienie spacerów lub jazdę na rowerze. Cóż, tak to jest, kiedy ktoś próbuje zmodernizować średniowieczne miasto – samochody muszą jeździć naokoło przez większość czasu.
A najlepsze w tym wszystkim i tak jest to, że nikt w Oksfordzie nie ma zielonego pojęcia o aktualnej dacie. „Hej, zespół Iks gra koncert trzynastego listopada, przyjdziesz?” „Trzynastego listopada? A kiedy to?” „No, wtorek szóstego tygodnia.” „Aa, to mów mnie tak od razu” Na ten przykład. Chociaż najczęściej widać to na początku wykładu, kiedy przychodzi do zapisania daty: „Ej, który dzisiaj?”. Najszybciej wyciągający telefon odpowiadający wygrywa.
„University of Oxford – zaginamy czasoprzestrzeń”. Przyznajcie sami, przynajmniej połowa fantastów i fizyków od razu by wysłała aplikację! xD

6 thoughts on “Który dzisiaj?

  1. Hahaha, ojej, Mamo, jak to zabawnie się czytało, nawet ten Gangnam Style Ci wybaczyłam :) Zagięcie czasoprzestrzeni, aż lekkiego mindfucka dostałam. W ogóle to u Was krótko ta nauka tak naprawdę trwa o.O

    ReplyDelete
  2. Ej, Gangnam Style jest zabawny, zwłaszcza jak już człowiek zakuma, o co tam z grubsza chodzi. I nie wiem, mnie to po prostu bawi, o. ^^
    Serio, serio. Trzy razy ośmiotygodniowy semestr. Jeśli masz kurs trzyletni (jak np. angliści czy biolodzy), to siedzenia na uniwerku i zakuwania masz tylko półtora roku, a jeśli kurs czteroletni (jak lingwiści i chyba wszyscy ścisłowcy), to dwa lata. Wiadomo, czasem trzeba coś robić poza semestrem, np. pisać licencjat czy ostro zakuwać do egzaminów, ale efektywnie i tak wychodzi tego tak mało. Krótkie semestry, długie przerwy, oto zasada Oksfordu.

    ReplyDelete
  3. Nie będę ukrywać, że jestem naprawdę zdumiona, 24 tygodnie to w sumie trochę mniej niż pół roku, ale w sumie, skoro Oxford to jedna z lepszych uczelni świata, to chyba jednak przynosi efekty :D

    ReplyDelete
  4. Cóż, jest to cholernie męczące, ale nie niemożliwe. Jak kiedyś gadałam na ten temat z kumpelą, to doszłyśmy do wniosku, że Oksford tak miał od zawsze. W końcu kiedyś podróż stąd do Londynu (którą dzisiaj można odbyć w godzinę), trwała o wiele dłużej, więc trzeba było długich przerw między semestrami. A później, jak już się pojawiły pociągi itd., to Oksford stwierdził, że działało tyle wieków, to podziała jeszcze trochę. :P

    ReplyDelete
  5. Haha, no właściwie to racja, nie rozpatrywałam tego pod tym kątem :D Wiesz, konserwatyzm właściwie nie jest taki zły, chociaż niektóre unowocześnienia bywają wygodniejsze :)

    ReplyDelete
  6. Wszystko ma plusy i minusy. Jakkolwiek podoba mi się perspektywa długich przerw i wakacji, czasem fajnie byłoby rozłożyć naukę na dłużej - to brzmi jak rozwiązanie mniej męczące i mniej stresujące.

    ReplyDelete

Obserwatorzy

Szablon: LifeThemes. Obrazek: DeviantArt (autor niezapisany). Powered by Blogger.